Słowa takie jak biznes, przedsiębiorstwo, fundraising, organizacja czy stowarzyszenie kojarzą mi się z czymś wielkim, poważnym i z czymś co wymaga lat pracy, doświadczenia i pewnej dozy wiedzy. A na pewno nie z czymś, czym może się interesować młodzież. Ale są wyjątki.
Jak tu się zabrać za coś całkowicie nowego mimo braku doświadczenia w danej dziedzinie? Ludzie skupieni w Polskim Stowarzyszeniu Fundraisingu są przeważnie po studiach, z własnymi firmami, fundacjami czy stowarzyszeniami. Co robi tu dziewiętnastolatka świeżo po maturze? Odpowiadam. Zdobywa doświadczenie. W końcu jakoś trzeba zacząć. Co mnie przyciągnęło do świata fundraisingu?
W 2019 roku dołączyłam do grupy młodzieżowej działającej przy mojej rodzinnej parafii. Ta grupa kilka miesięcy później przeobraziła się w oddział Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Zostałam tam pierwszym Prezesem oddziału. W ciągu dwuletniej kadencji jeździłam razem z resztą kierownictwa na różne szkolenia i zjazdy organizowane przez KSM Diecezji Tarnowskiej – miały one uformować nas, aby jak najlepiej zarządzać grupą. Niestety przez pandemię, a co za tym idzie brak spotkań, nasz oddział trochę podupadł i od momentu zakończenia pierwszego lockdownu próbowaliśmy, z różnym skutkiem, jakkolwiek funkcjonować i od nowa rozruszać grupę.
W kwietniu tego roku ogłoszono wybory do Zarządu diecezjalnego, to podczas tych wyborów pierwszy raz usłyszałam słowo fundraising. Chodziło o szkolenie, w którym mogłabym uczestniczyć. Pojechałam więc do Warszawy, stamtąd do Broku, gdzie odbył się pierwszy moduł rozpisanaego na trzy zjazdy szkolenia z podstaw fundraisingu. Prowadził je Robert Kawałko. Podczas naszego pierwszego spotkania dowiedziałam się na czym polega praca fundraisera. Zdobyłam informacje m.in. o tym jakie cechy powinien mieć dobry fundraiser i do kogo można go porównać, w jaki sposób skutecznie prosić o pieniądze oraz czym jest benchmarking czy elevator pitch. Dodatkowo stworzyliśmy małą listę przydatnych lektur do rozwoju osobistego na której znalazła się chociażby książka Stephena Covey pt. „7 nawyków skutecznego działania”. Oprócz uczestniczenia w wykładach miała okazję sprawdzić swoje umiejętności i świeżo zdobyte informacje w praktyce. Moim zadaniem było nagranie trwającego mniej niż jedną minutę filmiku zachęcającego do wsparcia mojej organizacji.
Spacer początkującego fundraisera
Największym wyzwaniem był jednak spacer po ulicach Broku. Moim celem było po prostu się wzbogacić. W jaki sposób? – poprzez wymianę z osobami które napotkamy na ulicy! Każdy z uczestników dostał jako przedmiot startowy zwykły spinacz do papieru, który trzeba było wymienić na coś cenniejszego. Wyobraźcie sobie, że idziecie spokojnie po ulicy miasteczka w sobotnie popołudnie, gdy nagle podchodzi do was nieznajomy i prosi o wymianę spinacza na coś co macie przy sobie i co ma większą wartość. Z pewnością to coś nietuzinkowego. Niektórzy z uczestników pod koniec ćwiczenia przynieśli paczkę chusteczek, garść muszelek – mi udało się zdobyć tabliczkę czekolady. Zdecydowaną rekordzistką była Kasia, która zyskała produkty spożywcze o wartości ok. 10zł – może nie jest to duża kwota, ale patrząc na wartość jednego spinacza Kasia wzbogaciła się około stokrotnie. Z pewnością to było niezapomniane 30 minut dla każdego z nas.
Ale wiedza to nie wszystko. To szkolenie oprócz nowych wiadomości dało nam również nowe znajomości. Każdy wspólny posiłek na stołówce, ognisko, grill, rozmowy do późna, śpiewanie przy dźwiękach ukulele, narzekanie na niesamowitą ilość komarów – to wszystko na długie lata zostanie nam w pamięci, bo właśnie takie chwile tworzą niesamowite wspomnienia i historie, które warto potem opowiedzieć. Cieszę się niezmiernie, że z niektórymi osobami kontakt trzymam do dziś.
Networking, mentoring, fundraising
Ale to dzięki wspomnianemu już Robertowi jestem teraz członkiem Polskiego Stowarzyszenia Fundraisingu. Wszystko zaczęło się podczas kolacji zaraz po przyjeździe na II zjazd. Podszedł do mnie, przywitał się i zapytał jak sytuacja w moim oddziale. Byłam wówczas bardzo zaskoczona, że pamiętał kim jestem i co mówiłam podczas spotkania zapoznawczego podczas I zjazdu miesiąc wcześniej. Opowiedziałam mu historię mojej grupy i jaką mam wizję na przyszłość. Od tamtego momentu zaczęliśmy prowadzić rozmowy o tym jak można poprawić sytuację w moim oddziale i jakie działania podjąć aby polepszyła się ona na stałe. Znaczącym problemem była dezorganizacja, mała liczba członków oraz fakt, że większość z nich zaczyna studia i pracę, wiec potrzebne nam były młodsze osoby, którym będzie można powierzyć losy oddziału. Robert podpowiedział: mi jak ułożyć całoroczny plan pracy dla organizacji, który zawierał w sobie m.in. cele, działania, strukturę, oraz budżet; w jaki sposób budować relacje w oddziale i jak wdrożyć fundraising, by nowosądecki oddział był najlepszym oddziałem KSM na świecie. W październiku przekazałam prezesowską pałeczkę mojej następczyni i zostałam skarbnikiem aby móc zajmować się tylko sprawami finansowymi. Dodatkowo zaczęłam szukać miejsca w którym mogłabym rozwinąć fundraisingowe skrzydła i od niedawna jestem wolontariuszem Fundacji Głód (Nie)nażarty by w praktyce wykorzystać wiedzę zdobytą na wakacyjnym szkoleniu i zdobywać nowe doświadczenie w pracy w fundacji.
Dla mnie zajęcie się fundraisingiem było wyzwaniem, ale nie żałuję, że je podjęłam. Nie warto bać się porażek, bo każda z nich to kolejny krok na drodze by coś osiągnąć. Ja na swojej drodze miałam już kilka „pozornych” przegranych, które doprowadziły mnie do miejsca w którym aktualnie jestem i bardzo się cieszę, że nie spełniły się moje ówczesne oczekiwania i plany. W przyszłości na pewno jeszcze nie raz się potknę, ale też nie raz podniosę. Przygodę z fundraisingiem chcę zamienić na coś trwałego.
Monika Peciak