Działalność fundraisingowa zajmuje istotne miejsce w życiu Iwony Paszkiewicz. Ta przedsiębiorcza i charyzmatyczna kobieta umiejętnie łączy działalność biznesową z prowadzeniem fundacji Follow Me. Poznaj jej sposób na skuteczne pomaganie innym.
Jesteś właścicielką dużej firmy. Co Cię zmotywowało do zajęcia się działalnością pomocową oraz fundraisingową?
W biznesie działam od wielu lat. Od samego początku działalność dobroczynna stanowiła bardzo ważny element mojej aktywności. Odkąd pamiętam, zajmowałam się wspieraniem osób potrzebujących. Uważam, że przez te 25 lat pracy mojej i męża, udało nam się osiągnąć duży sukces biznesowy. Nasza firma Lobo szybko się rozwija i dziś tworzy grupę firm. Chcemy podzielić się naszym sukcesem z innymi. Dlatego też w 2016 r. powołaliśmy fundację Follow Me, która pomaga nam w odpowiedni sposób realizować działalność pomocową. Mamy wielki apetyt na to, aby realizować duże projekty dobroczynne.
Wspominałaś, że działasz dobroczynnie od wielu lat. Zakładam, że w tym czasie zrealizowałaś wiele projektów. Jaki jest Twój największy sukces fundraisingowy?
Mam nadzieję, że jest on dopiero przede mną. Na chwilę obecną jest to Terapeutyczny Ogród Zmysłów przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Hucie. Współpracuję z tą placówką od wielu lat. Na początku realizowałam biegi charytatywne, później inne projekty, które były niezbędne dla bieżącej działalności ośrodka. Robiąc te mniejsze rzeczy, pomyślałam, że mogę stworzyć coś znacznie większego. Ogólnie jestem zdania, że przedsiębiorcze podejście w wielu dziedzinach naszego życia bardzo nam pomaga. I w fundraisingu również działa ta sama zasada. Kiedy myślimy biznesowo, to zupełnie inaczej spoglądamy na niektóre rzeczy – szerzej. Mamy odwagę do podejmowania trudnych decyzji oraz chwytania się za wymagające projekty. Tak właśnie jest w moim przypadku.
Jak powstawał Terapeutyczny Ogród Zmysłów?
Jak już mówiłam, w 2016 r. rozpoczęłam zarządzanie fundacją. Wydawało mi się, że skoro mam duże doświadczenie biznesowe i obracam się w kręgu osób posiadających często duże pieniądze, to łatwo znajdę współnaśladowców moich idei. Bardzo liczyłam, że uda mi się szybko zjednać ludzi, którzy włączą się w ten projekt, przekazując środki pieniężne oraz materiały budowlane na ten cel. Na początkowym etapie projektu zaprosiłam do współpracy Gabrielę Kijewicz — projektantkę ogrodów, która przygotowała wycenę oraz plan całego przedsięwzięcia. Wstępnie zakładałam, że całość zamknie się w kwocie ok. 50 tys. złotych. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna od zakładanej, bo wycena była aż siedmiokrotnie wyższa.
W pierwszej chwili bardzo mnie to zaskoczyło, ale nie dopuszczałam myśli, że to się nie uda. Jestem osobą, która nigdy przed niczym się nie cofa, a duże wyzwania jeszcze bardziej motywują mnie do działania. Wiedziałam, że mam wokół siebie wielu wspaniałych ludzi, którzy nas wspierają: firmę Lobo, która jest naszym sponsorem strategicznym, lokalną społeczność, dla której działamy od lat oraz wielu ludzi dobrej woli skupionych wokół nas. I tu nastąpiło rozczarowanie, bo pomimo tego, iż projekt był świetny i wielu osobom się podobał, to nie mogłam znaleźć sponsorów, którzy chcieliby włączyć się do jego realizacji.
Rozumiem, że miałaś wtedy chwilę zwątpienia?
Zwątpieniem bym tego nie nazwała, ale moja motywacja do działania trochę spadła. Pamiętam ten moment, kiedy zastanawiałam się, co robię nie tak. Przecież ludzie realizują różnego rodzaju zbiórki niekiedy na dużo większe kwoty i im się to udaje. A ja zderzałam się ze ścianą. Z jednej strony byłam osobą aktywną biznesowo, z rozległymi kontaktami, a z drugiej strony nie mogłam zrealizować tego projektu. Ja sama byłam do niego w 100% przekonana i wydawało mi się, że każdemu, komu o nim opowiem, to podzieli moje zdanie i włączy się do działania.
Jak zrobiłaś ten następny krok. W jaki sposób przebiłaś ścianę niemożliwości?
Wiem, że w życiu nic nie dzieje się przez przypadek. Moja znajoma zajmująca się tematami społecznymi zaprosiła mnie na konferencję organizowaną przez Polskie Stowarzyszenie Fundraisingu. Tam miałam możliwość poznać różne organizacje oraz nowych ludzi. Było to doskonałe miejsce, aby się trochę zmotywować po odniesionych niepowodzeniach. Wysłuchałam wielu opowieści, w jaki sposób inni podejmują różnego rodzaju działania, z jakimi problemami się borykają i jak je rozwiązują, nie tracąc zapału. Na konferencji poznałam również pana Jerzego Mikę, który prowadził wykład na temat fundraisingu. Zrozumiałam wtedy, że aby móc robić coś wielkiego i osiągać wyniki, trzeba rozwijać się w tym kierunku. Niezbędne jest poznawanie narzędzi i sięganie po nie. Po wystąpieniu pana Jerzego, które trwało może godzinę, zdecydowałam się na sześciomiesięczne szkolenie z fundraisingu. A rozpoczynało się ono już kolejnego dnia po konferencji…
Co dało Ci to szkolenie?
Podczas wielu spotkań miałam okazję poznać wielu liderów przedsiębiorstw społecznych. Wtedy zrozumiałam, że to jest właściwa droga. To był ten dzień i mój ogromny krok naprzód. Poprzez szkolenia, warsztaty i spotkania z niesamowitymi ludźmi zdobyłam narzędzia do tego, jak prowadzić działania fundraisingowe w sposób profesjonalny. Dzięki szkoleniu zrealizowałam mój cel, jakim był Terapeutyczny Ogród Zmysłów. Korzystając z okazji, że rozmawiamy, chciałabym się pochwalić tym, że moja zbiórka w kwocie do 500 tys. zł, była największą zrealizowaną zbiórką publiczną spośród wszystkich uczestników kursu. Szkolenie pokazało mi, że jestem w stanie przenosić góry, ale muszę sięgnąć najpierw po odpowiednie narzędzia. To one są kluczem do sukcesu i dzięki nim można działać szybciej i skuteczniej.
Wspierasz wiele inicjatyw, które są dedykowane głównie lokalnej społeczności. Z czego wynika taki, a nie inny wybór?
Pytasz, dlaczego akurat społeczność lokalna. Odpowiedź jest bardzo prosta. Gdy rozpoczynaliśmy wraz z mężem naszą przygodę z biznesem, działaliśmy głównie lokalnie. Czujemy się odpowiedzialni za ludzi z tych terenów. Chcemy wspierać lokalną społeczność, bo są to nasi klienci, współpracownicy oraz ich rodziny. Bez nich nie byłoby nas. Chcemy pomagać im w różnych obszarach życia, bo zdarzają się nieprzewidziane sytuacje w życiu i nie każdy jest w stanie w danym miejscu i danym czasie sam sobie poradzić.
A czy prowadzisz jakieś działania na szerszą skalę?
Jak najbardziej. Realizujemy różnego rodzaju akcje edukacyjne, które adresowane są do szerszej publiczności. Jesteśmy autorami kampanii społecznej, której spot emitowany jest w mediach publicznych – „Nie oceniaj, spróbuj zrozumieć”. Porusza ona bardzo ważny temat braku zrozumienia i akceptacji pewnych zachowań, które występują u dzieci autystycznych w miejscach publicznych. Naszą kampanią chcemy zwrócić uwagę na to, że musimy być bardziej tolerancyjni i wyrozumiali na zachowania, które nam osobom zdrowym mogą czasem wydawać się nieodpowiednie. Naszymi działaniami staramy się pokazywać szerszej publiczności problemy, których sami dotykamy.
W Twoim życiu naprawdę dużo się dzieje. Zarządzanie firmą, realizacja ambitnych projektów dobroczynnych. Jak to wszystko godzisz?
Działalność społeczna potrafi mocno nas zaangażować i mocno eksploatować. Ale dzieje się tak, gdy robimy to w sposób niewłaściwy. Wtedy nie chce nam się podejmować żadnych działań, nie mamy czasu dla siebie, dla rodziny oraz przyjaciół. Na własnej skórze doświadczyłam, że brak relaksu i odpoczynku potrafi pokrzyżować wszystkie plany. Nasze ciało odmawia posłuszeństwa w najmniej odpowiednim momencie. Z natury jestem osobą, która lubi mieć kontrolę nad swoim życiem. Nie lubię gdy coś decyduje za mnie, dlatego staram się zachować odpowiedni balans. Wszystko po to, abym zawsze widziała, że jak podejmuje się jakiegoś zadania, to będę w stanie je zrealizować.
Co według Ciebie przekonuje darczyńców do wsparcia finansowego działań, które prowadzisz?
Myślę, że jest to zaufanie. Przez te kilka lat naszej działalności zarówno biznesowej, jak i fundraisingowej udało nam się zdobyć ogromny kredyt zaufania. Ludzie wiedzą, że gdy przekażą nam pieniądze, to trafią one do właściwych osób i na właściwe cele. W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim osobom, które nas wspierają. Zdobyte zaufanie to bardzo istotny element całej układanki, który sprawia, że możemy sprawnie realizować zadania, których się podejmujemy.
Jakie kolejne pomysły rodzą się w Twojej głowie? Co chciałabyś zrealizować w najbliższej przyszłości?
Bardzo chciałabym wrócić do spotkań oraz warsztatów z rozwoju osobistego, które dedykowane są kobietom. Prowadziłam już tego typu spotkania i wiem, że były one bardzo pomocne, ponieważ aktywizowały kobiety do powrotu na rynek pracy. Paniom czasem trudno jest wrócić do aktywności zawodowej m.in. przez to, że przez długi czas przebywają w domu, wychowując dzieci. Przez okres pandemii nie mogliśmy niestety ich realizować. Kolejnym projektem, który już prowadzę i rozwijam, są szkolenia dla osób, które są na początku swojej drogi biznesowej. Nowi przedsiębiorcy poszukają narzędzi do tego, aby realizować swoje cele zawodowe szybciej i sprawniej. Z racji swojej wiedzy i doświadczenia wiem, że mogę im w tym pomóc. W ubiegłym roku napisałam książkę pt. „Pomiędzy biznesem a szczęściem”, w której dzielę się z czytelnikami tym, jak prowadzić biznes, osiągać sukces, a jednocześnie wspierać inne osoby. Zachęcam do sięgnięcia po nią.