Skip to main content

Współpracuję z Fundacją Psi Los nieprzerwanie już ponad dekadę. Zorganizowaliśmy wspólnie wiele mniejszych i naprawdę dużych akcji. Niektóre wciąż kontynuujemy. Nasze systematyczne działania na rzecz bezdomnych zwierząt uczyniły nas organizacją ogólnopolską i rozpoznawalną.  Szczerość naszych intencji, czysta chęć czynienia dobra została już dawno zweryfikowana i doceniona, dzięki czemu staliśmy się także organizacją wiarygodną. Jednak, jak się okazało, pomagając naszym podopiecznym zapomnieliśmy o… sobie.

Dlaczego? Nigdy nie zadbaliśmy o stabilizację finansową na codzienną działalność fundacji, ani nie przyznawaliśmy sobie wynagrodzenia za naszą ciężką pracę po godzinach. Tak, nasza praca na rzecz fundacji była możliwa tylko dlatego, że byliśmy zatrudnieni poza nią, w zupełnie innych firmach. Pomimo tego, projekty, jakie nas angażowały, zawsze fantastycznie nam wychodziły.

W zeszłym roku po kolejnej, bardzo udanej edycji akcji „Burek sam nie poprosi o pomoc”, dzięki której zapewniliśmy na dłuższy czas karmę dla zwierząt w ponad 40 schroniskach w Polsce, zdarzyła się niefortunna sytuacja. Pomimo ogromnego sukcesu, po raz kolejny nie mieliśmy zbyt wielu środków na koncie fundacji. Wszystko co zebraliśmy podczas akcji wykorzystaliśmy zgodnie z jej założeniem – zakupiliśmy karmę dla potrzebujących psów ze schroniska. Tą decyzją zapewniliśmy sobie też coś jeszcze: transparentność, z której nigdy nie zrezygnujemy. Fakt, że nie zadbaliśmy o stały dochód dla naszej organizacji sprawił, że nie byliśmy w stanie nieść pomocy zwierzętom, w których imieniu zgłaszali się do nas ludzie.  Poza zbiórkami na rzecz  zwierząt ze schroniska często reagujemy na indywidualne prośby osób prywatnych w trudnej sytuacji życiowej i partycypujemy w kosztach leczenia ich pupili. Robimy to oczywiście dopiero po dokładnym zweryfikowaniu ich sytuacji finansowej.

Wraz z prezesem Fundacji Psi Los, Andrzejem Jaworskim zaczęliśmy zastanawiać się nad zmianą naszej sytuacji. Wspólnie podjęliśmy decyzję o zainwestowaniu prywatnych środków w kurs CFR11 organizowany cyklicznie od wielu lat przez Polskie Stowarzyszenie Fundraisingu. W założeniu kurs miał wyszkolić mnie na fundraiserkę, która poza tym, że nauczy się w inny sposób pozyskiwać środki na cele statutowe fundacji, to wypracuje stały przychód na jej działalność. Nie chcieliśmy powielać w nieskończoność problemów z codziennym funkcjonowaniem i wsparciem zwierząt w potrzebie. Tak zaczęła się moja przygoda z fundraisingiem.

Darczyńca
czy fundraiser?

Czego dowiedziałam się od prowadzących już na pierwszych zajęciach? Że od lat jestem darczyńcą dla swojej fundacji, a nie współpracownikiem, bo inwestuję mnóstwo prywatnego czasu na jej działanie nie pobierając za to wynagrodzenia. I, że tak wcale nie musi być. To był początek zmian, szczególnie tych w dotychczasowym sposobie myślenia, które musieliśmy wdrożyć w naszej organizacji, by zaczęła ona zupełnie inaczej funkcjonować. Jesteśmy wciąż w fazie przemian, bo są one dość głębokie, istotne. Dzięki opracowanej podczas zajęć strategii mamy jednak obrany ich cel i kierunek.

Możliwość uczestnictwa w kursie dała mi także dużą specjalistyczną wiedzę, narzędzia, dostęp do najlepszych ekspertów z branży o ogromnych kompetencjach. Dała mi też przede wszystkim kontakty, niezwykłe relacje z przedstawicielami innych organizacji, współuczestnikami kursu, z którymi stworzyliśmy przestrzeń wymiany doświadczeń i wzajemnego wsparcia. Czy może być coś cenniejszego? Poza tym kurs, podczas okresu jego trwania, zwrócił się nam ośmiokrotnie.

Kim byli moi współkursanci? Nie tylko pracownikami fundacji i stowarzyszeń z ogromnym potencjałem na fundraiserów, ale również prezeskami i prezesami, członkami zarządów organizacji z trzeciego sektora. 

Fundraising to networking w działaniu

Fundacja, w której działam robi naprawdę dużo dobrego, ale tak naprawdę jest małą organizacją. Podczas kursu miałam przyjemność poznać osoby, które pracują dla tych naprawdę dużych i robią mnóstwo dobrego dla świata. Dzięki informacjom, które przyswajaliśmy podczas zajęć na CRF-11 na moich oczach dokonywały się ogromne zmiany w tych organizacjach. Ich motorem była właśnie wiedza ekspercka, przekazywana przez najlepszych praktyków prowadzących zajęcia, których doświadczenie potwierdzało wysoki poziom kompetencji w temacie działalności NGO-sów. Mentorzy chętnie służą nam radą po dziś dzień. To wszystko pomaga prowadzić skuteczny fundraisingu.

Kurs CFR-11 spowodował cały proces zmian w mojej organizacji. Okazało się, że przez nowe kontakty, wyjście ze strefy komfortu i zmianę organizacji pracy może wydarzyć się coś zupełnie nowego i działać pomimo pojawiających się zmiennych niezależnych – tak kurs wspomina Wojciech Przybysz, prezes stowarzyszenia Wędka w Toruniu.

Kurs umocnił mnie w przekonaniu, że kontakty i relacje są podstawą w funkcjonowaniu stowarzyszenia, firmy i całego fundraisingu. Kontakty i relacje, które nawiązałem już podczas jego trwania przyniosły mi bardzo wymierne korzyści. Dzięki nim udało mi się dotrzeć do urzędników i biznesmenów, którzy wcześniej byli poza moim zasięgiem. Przynajmniej tak myślałem – dodaje prezes „Wędki”.

Przez kilka ostatnich miesięcy miałem przyjemność uczestniczyć w kursie CFR-11 organizowanym przez PSF. Nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej w gronie ludzi, którzy zarażali się nawzajem pozytywną energią i dzielili pomysłami na jeszcze efektywniejsze prowadzenie swoich organizacji – przekonuje Mariusz Żytko, fundraiser ze stowarzyszenia Koszaliński Uniwersytet Ludowy.

Jakie zalety kursu podkreśla świeżo upieczony fundraiser?

Największą była masa praktycznych ćwiczeń, prowokujących do nowego podejścia do problemów, z którymi wszyscy stykamy się na co dzień – tłumaczy. – Spotkania z doświadczonymi praktykami to masa żywych przykładów, świadczących o tym, że to, co przerabialiśmy, rzeczywiście działa. Działa pod warunkiem sprofesjonalizowania i usystematyzowania wszelkich zadań. Działa przy konsekwencji w dążeniu do postawionych sobie celów. Działa, gdy na przekór wszelkim przeciwnościom nie tracimy wiary w to, że się uda. Że się MUSI udać i że pytanie nie brzmi „czy?”, a „kiedy?”. Właśnie ta świadomość i zachęta do kreatywności to największe zalety tego kursu – dodaje Żytko. 

O tym, że udział w kursie wymagał przekonstruowania nie tylko sposobu myślenia, mówi również Marta Kosińska, doradczyni i trenerka NGO, fundraiserka Fundacji RC w Gdańsku:

To nie jest kurs dla tych, którzy myślą, że w łatwy sposób uzyskają certyfikat. To szkoła nowych postaw, szkoła odwagi i przełamywania swoich (często błędnych!) przekonań na temat proszenia o pieniądze. Przez cały czas kurs wymagał ode mnie skupienia, uważności, podejmowania wyzwań – twierdzi fundraiserka.

Zawodowy kurs przygotował mnie do podjęcia pełni obowiązków fundraisera – przekonuje Michał Twardosz, fundraiser Dzieła Kolpinga. – Do bycia managerem zespołu, do bycia wolontariuszem w akcjach organizacji, dla której pracuje; do bycia dobrym kolegą i współpracownikiem. Dowiedziałem się, w jaki sposób przygotować plan kampanii, czym jest ROI i jak ważne jest, aby stale podnosić kompetencje – dodaje.

Michał Twardosz opowiada też o tym, jak wiedza wyniesiona z zajęć i zmiany dokonane na jej podstawie i wdrożone przez fundraisera mogą odmienić sytuację finansową organizacji:

Bez fundraisingu niemożliwe jest uzyskanie stabilizacji finansowej organizacji. Stabilizacja ta sprawia, że pomoc, którą organizacja świadczy, całe dobro, które przekazuje dalej, nie jest zagrożone. Wsłuchując się w jedno z najgłębszych zdań, jakie można w życiu usłyszeć – „kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat” – możemy zrozumieć, jak ważna jest pomoc, choćby jednej osobie. Już sama groźba jej niedotarcia na czas zmusza nas do fundrasingowego działania – spokojnego, zaplanowanego i konsekwentnego. Takiego nauczyłem się podczas kursu – puentuje fundraiser z Dzieła Kolpinga

Kurs CRF11 przede wszystkim otworzył mi oczy na to, jak wiele wyzwań stoi przed fundraiserem, jak wiele umiejętności i kompetencji musi posiadać i, że musi stale się rozwijać, by skutecznie działać – tłumaczy Lucyna Bieńkowska, fundraiserka, członek Zarządu Stowarzyszenia To Help Africa.

Z jakiego jeszcze powodu warto pomyśleć o udziale w kursie CFR?

Jeśli chcecie dostać gotowy przepis na prowadzenie kompleksowej działalności fundraisingowej, a przy okazji rozszerzyć grono swoich znajomych o grupę ciekawych i wartościowych ludzi – to zdecydowanie polecam ten kurs. To kurs na sukces – podkreśla Mariusz Żytko, fundraiser.

I jest to absolutna prawda, którą potwierdzają także powyższe wypowiedzi. A to wypowiedzi zaledwie kilku osób z ponad trzydziestu, które uczestniczyły w kursie. W kursie, który co kilka miesięcy zasila w Polsce grono certyfikowanych fundraiserów, czyli osób, które mają „papiery na robienie dobra” i mogą ich użyć, czyli działać z całą mocą w dobrej sprawie i to w bardzo profesjonalnym stylu. Zatem, jeśli marzycie o poprawie sytuacji swojej organizacji, polecam kurs, który jest doskonałą ,wielokrotnie zwracającą się inwestycją.

Magdalena Tyrała, od września 2021 r. certyfikowana fundraiserka