To, jacy jesteśmy zależy tylko i wyłącznie od nas samych – wywiad z Agatą Roczniak

Agata Roczniak swoje działania fundraisingowe opiera na współpracy z biznesem i choć jej fundacja jest młodziutka, to już odnosi spore sukcesy. Z nami dzieli się kilkoma skutecznymi sposobami na pracę z dużym darczyńcą.

Magdalena Tyrała, Polskie Stowarzyszenie Fundraisingu: Agato, czym na co dzień zajmuje się Fundacja Diversum?

Agata Roczniak, prezeska Fundacji Diversum: – Fundacja jest młoda, ale idea ma już swoje lata i wiąże się z tym co robiłam wcześniej. Chciałam w końcu sformalizować te działania, więc  umiejscowiłam je w projekcie, który nazwałam Fundacją Diversum. Fundacja zajmuje się, jak sama nazwa mówi, tematami związanymi z różnorodnością, bo każdy z nas jest różny. Zajmujemy się niepełnosprawnością, od której jestem ekspertką, ale też różnorodnością mentalną i inspiracyjną. Działamy jednak, przede wszystkim, na rzecz osób z niepełnosprawnością.

W jaki sposób?

– Prowadzimy edukację najmłodszych i tutaj odbiorcami naszych zajęć są starsze przedszkolaki (5-6-latki) oraz dzieci szkół podstawowych. W szkołach podstawowych pracujemy z dziećmi do trzeciej klasy włącznie, bo wtedy jest najłatwiej budować nawyki społeczne i jeszcze można wyprzedzić uprzedzenia związane z niepełnosprawnością, z akceptacją różnorodności i „inności”. Nie każdy potrafi sobie z nią poradzić, w szczególności dzieci, które do pewnego wieku bawią się ze wszystkimi, ale przychodzi moment, gdy w ich głowach pojawiają się uprzedzenia. Oczywiście same się te uprzedzenia nie pojawiają, a największy wpływ na to mają rodzice.

Z rodzicami i ich przekonaniami również pracujecie?

– Póki co, nie, gdyż obecnie nie mamy na to czasu. Mamy zamiar takie działania uskuteczniać w przyszłości. Najpierw chcemy nabrać rozpędu z edukacją najmłodszych. Prowadzimy bezpłatne zajęcia w przedszkolach i szkołach. Środki na nie staram się zapewnić poprzez współpracę z biznesem. Firmy przekazują darowizny, albo zapraszają mnie do siebie na szkolenie w ramach akcji mającej na celu zainspirowanie ich pracowników. Zamiast honorarium dla siebie, firmy przekazują darowizny na konto fundacji.

Kto zatem jest głównym beneficjentem twojej fundacji?

– Działania są edukacyjno-inspiracyjne a ich odbiorcami są dzieci, jak również osoby dorosłe, w tym najczęściej pracownicy firm, z którymi podejmujemy współpracę. Poszerzamy świadomość i uczymy różnorodności, jak również budujemy pozytywny wizerunek osób z niepełnosprawnościami. Jako prezeska jestem „chodzącą reklamą” mojej fundacji, pokazuję, że działania są potrzebne, a własne historie, które opowiadam są prawdziwe  i autentyczne, takie podejście ma wzięcie. Biznes to lubi.

Fundacja jest bardzo młoda, ale zdaje się, że macie już sukcesy na koncie?

– Fundacja jeszcze nie miała spektakularnego sukcesu, to jeszcze przed nią. Jako fundraiser, wiem że na sukces trochę dłużej trzeba popracować. Jednak małe sukcesy już mamy i możemy się nimi pochwalić. Takim sukcesem jest nasza pierwsza zbiórka. W trzy doby zebraliśmy od darczyńców 9 tys. złotych na samodzielność małej, niepełnosprawnej Poliny z Ukrainy, którą wraz z jej rodziną przyjęliśmy pod swój dach. Okazało się, że Polina nie jest w ogóle samodzielna na swoim, w sumie dziecięcym jeszcze wózku. Poczułam, że jest to mój obowiązek, by zmienić ten stan rzeczy. Nie traktowałam tego, jako pomoc w zakupie sprzętu, jakim jest wózek, ale jako zainspirowanie jej i umożliwienie zmiany postrzegania swojej cechy, którą ma, czyli niepełnosprawności.

– Na Ukrainie niepełnosprawność nie jest akceptowana, tam jest o wiele gorzej, jeśli chodzi o świadomość i poszanowanie praw osób z niepełnosprawnością. Nagrałam filmik z historią Poliny, który okazał się być dla wielu ludzi bardzo wzruszający i serce oraz portfele darczyńców otworzyły się. To jest również mój sukces osobisty.

– Cieszymy się również, że w dość krótkim czasie fundacja stała się rozpoznawalna. Co jeszcze? Poza tym pozyskaliśmy kilku barterowych darczyńców, weszliśmy we współpracę, między innymi, z Brand24 czy Fundacją Polskiego Funduszu Rozwoju S.A., kolejne współprace przed nami, trzymajcie kciuki!    

– Sukcesem będzie z pewnością nasz projekt edukacyjny, a w sumie już nim jest, jeśli chodzi o partnerów, których zdołaliśmy pozyskać.

Co to za projekt?

– Wydamy niebawem pierwszą książeczkę dla dzieci o tematyce niepełnosprawności. Książeczka będzie oparta na historiach prawdziwych ludzi, którzy wiele osiągnęli dzięki swojej ciężkiej pracy, ale też dzięki swojej niepełnosprawności, a nie pomimo niej. To będzie inspiracja poprzez przygody wyjątkowych bohaterów. Będziemy wydawać cykl takich książeczek, czekajcie na efekty, a my teraz szukamy na to finansowania, kciuków również tutaj nie puszczajcie.

Bardzo podobają mi się słowa, którymi określasz osoby niepełnosprawne, że są to osoby z cechą niepełnosprawności. A teraz to „dzięki” niepełnosprawności a nie „pomimo niej”.      

– Tak, to jest budowanie pozytywnego wizerunku osób z niepełnosprawnością i przyjaznej komunikacji. Niepełnosprawność jest cechą osoby, a nie jej determinantą. Osoba to ma, a nie taka jest. Nie powinno się mówić o kimś, że jest powolny tylko dlatego, że jego działania są powolne, bo w przeciwnym razie zamiast cechy określasz osobowość kogoś, o kim się wyrażasz. Nad tym też pracuję z dziećmi w przedszkolach i szkołach, by nie raniły niepotrzebnie osób z niepełnosprawnościami. Dzieciom zdarza się mówić „kaleka” albo „ty downie”, albo wymyślać przezwiska związane z niepełnosprawnością. Sama tego doświadczyłam, gdy byłam dzieckiem i te przezwiska do dzisiaj mi „siedzą” gdzieś tam w głowie, więc nie jest tak, że z biegiem lat się o tym zapomina. Wiedząc to, chcę uchronić przed tym dzieci i dlatego edukuję. Sądzę, że część z tych dzieci to zapamięta na resztę życia i nie będzie ranić osób, które na przykład, wyróżniają się innym sposobem poruszania czy innym wyglądem. 

Wracając do książeczki…

– Będzie  podtrzymaniem tej edukacji po odbytych warsztatach. Będzie oparta na zwariowanych przygodach ludzi i jednocześnie będzie pokazywać, że osoby z niepełnosprawnościami też mogą spełniać swoje marzenia i, jeśli chcą jeździć na nartach, pływać czy grać w futbol, to mogą to robić. Tylko w nieco inny sposób, co wcale nie oznacza, że gorzej. Ważne, by się nie wycofywać i samemu nie wykluczać, co, niestety, ludzie z niepełnosprawnościami często sami siebie to robią. Zapewne u części wynika to z osobowości, bo przecież jedni są pewni siebie, inni nie mają tej cechy i nie są przebojowi. Jednak to, jacy jesteśmy zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Tak samo jest ze szczęściem, jesteś szczęśliwy w takim stopniu, w jakim się na to zdecydujesz.

– Największym sukcesem przy tej książce jest dla mnie to, że pozyskałam do jej napisania przecudowną autorkę dziecięcych książek, wspaniałą korektorkę i ilustratora, który w niesamowity sposób „przenosi treść” w rysunek. Obecnie tłumaczymy tekst książki na język ukraiński wiedząc, że coraz więcej przybywa do nas też małych uchodźców i oni tej edukacji będą potrzebowali jeszcze bardziej. Planuję w ramach promocji tej, jak i kolejnych książeczek, spotkania z jej bohaterami, którzy są równocześnie ambasadorami fundacji. Ale o tym opowiemy już niebawem na łamach naszych kanałów społecznościowych.

– Fakt, że ta książeczka będzie wydana ma dla mnie wielkoformatową przydatność – jest i dla dzieci i dla dorosłych, bo będą je czytać dzieciom w domu. Znajdzie się w niej podsumowanie znanej psycholożki dziecięcej, wszystko będzie pokazywane „oczami” dziecka. Ja napisałam do tej książki tzw. wkład merytoryczny, a autorka potem opisywała to wszystko słowami dziecka. Niejednokrotnie płakałam czytając ją i zachwycając się tym, jak przepięknie można poważny temat przetłumaczyć w prosty, pogodny i radosny sposób na język dziecka. 

A Akademia Rozwoju?

– Jesteśmy partnerami  programu Fundacji Polskiego Funduszu Rozwoju S.A. , który jest związany z rozwijaniem potencjału zawodowego, jak i społecznego kobiet w szczególnej sytuacji, na przykład z małych miejscowości, kobiet które z jakiegoś powodu są wykluczone.

– My, jako fundacja budujemy pozytywny wizerunek osób z niepełnosprawnościami, w tym przypadku szczególnie kobiet, które chcemy wspierać. Jako prezeska, inspiratorka na organizowanych przez akademię spotkaniach będę wspierać i wzmacniać kobiety. 

fundraising

Jak się zaczęła twoja przygoda z Polskim Stowarzyszeniem Fundraisingu?

– Jakiś czas temu pracując w  Fundacji PolskieDzieci.org zaczęłam szukać informacji o fundraisingu, o szkoleniach i tak dotarłam do PSFu i poznałam Roberta Kawałko, który jest najbardziej rozpoznawalny w branży. Zobaczyłam na ich stronie konkurs, w którym można było wygrać 5-dniowe szkolenie dla fundraiserów „Liderzy NGO’sów” i stwierdziłam, że jest mi potrzebne dla własnego rozwoju oraz rozwoju organizacji w tym ważnym temacie, jakim jest pozyskiwanie środków finansowych. Napisałam wniosek, a następnie ja i moja koleżanka wygrałyśmy to szkolenie i tak się zaczęło. Fundacja podjęła także decyzję o szkoleniu fundraisingowym dla całego zespołu. Ja z kolei miałam kilkumiesięczne doradztwo indywidualne z Robertem. Z jego pomocą udało nam się stworzyć strategię fundraisingową fundacji, osobiście zwiększyłam swoją pewność w inspirowaniu ludzi do dobroczynności. Zyskałam tak naprawdę pojęcie, z czym wiąże się cała filozofia pozyskiwania funduszy dla organizacji. Na sam koniec wymyśliliśmy na moje  „zaliczenie” akcję „Galę Darczyńców” – spotkanie fundacji, jako podziękowanie naszym darczyńcom. Pomysł okazał się ogromnym sukcesem całej fundacji. Robert pomógł mi zrozumieć siebie, jako fundraisera i dojrzeć do ważnych decyzji fundraisingowych.

Jesteś członkinią Polskiego Stowarzyszenia Fundarisingu. Co daje ci to członkostwo?

– PSF organizuje wiele szkoleń, z których dowiaduję się istotnych dla mnie rzeczy. Oczywiście, nie we wszystkich jestem w stanie wziąć udział, ale jak tylko mogę, z chęcią korzystam. Jeśli ktoś mnie pyta, jak się nauczyć zdobywać środki dla organizacji, to z pewnością polecam Roberta i jego zespół.

W jaki sposób przede wszystkim pozyskujecie fundusze na działalność organizacji?

– Teraz to się nawet zdarza, że darczyńcy sami mnie znajdują. Ostatnio odezwały się do mnie dwie osoby, które zaproponowały mi udział w ich kampanii z wykorzystaniem mojego wizerunku. W zamian za zaangażowanie się w nią otrzymaliśmy  darowiznę na fundację. Zatem robię to, co naprawdę lubię, działam na rzecz osób z niepełnosprawnościami, a moje działania nie są zarobkowe, a wspierające fundację. Biznes może wykorzystać mój wizerunek dla rzeczy, które są dla nich ważne, ja uczestniczę jednocześnie dla idei, która jest mi bardzo bliska.

– A jak pozyskuję środki? Sprzedaję ideę na spotkaniach biznesowych. Ostatnio na jednym z nich, pozyskałam kilkaset złotych pokazując na ostatnim slajdzie QR kod z możliwością przekazania darowizny na fundację. Liczy się pomysł i pewność wraz z wiarą w ideę, którą warto wspierać. To jest piękne.

Zarabiasz w swojej fundacji?

– Nie pobieram wynagrodzenia w fundacji. Jesteśmy w trakcie rozmów ze strategicznym partnerem fundacji, który stanie się jednocześnie naszym stałym darczyńcą.

 Świetnie idzie ci współpraca z biznesem. Na czym ona polega?

– W rozmowie z biznesem  pomaga mi na pewno fakt, że mam odwagę, umiejętności komunikacyjne, a każdy projekt, którego podejmuje się fundacja jest bliski mojemu sercu. Poza tym śmiało proszę darczyńców o wsparcie, bo “kto prosi nieśmiało, uczy odmowy”.

Bardzo aktywnie działasz na rzecz kobiet. Jak to się zaczęło?

– Zaczęło się od modelingu, przełamania stereotypu tej typowej modelki i to działanie spowodowało, że zaczęłam myśleć o kobietach.

Kiedy zaczęłaś zajmować się modelingiem?

– Dawno temu, gdy miałam 16 lat. Z Ewą Minge zaczęłam współpracować od 2006 roku. Jestem w radzie jej fundacji i mam tam swoją grupę osób z niepełnosprawnością ruchową, nad którą sprawuję opiekę, którą motywuję, a podczas pandemii stworzyłam dla nich grupę wsparcia. Fundacja nazywa się „Black Butterflies” i opiekuje się osobami chorymi onkologicznie. Jestem modelką Ewy na wyłączność, więc kiedy mnie potrzebuje, to jestem i za każdym razem bardzo się cieszę z tego powodu. Motywujemy kobiety w trudnych sytuacjach. A to, że mam niepełnosprawność daje mi dodatkowy atut, że mimo, że mam trudniej w fizyczności, to potrafię sobie z nią poradzić i zainspirować inne osoby. Każdy z nas ma swoją trudność na swoją miarę. To, że czasami upadamy i nie wstajemy od razu, o niczym złym nie świadczy. Przecież możemy sobie trochę poleżeć, dojrzeć i przemyśleć pewne rzeczy, a dopiero potem się podnieść i iść już dalej z podniesioną głową.

Wzięłaś udział, obok Omeny Mensah i Misheel Jargalsaikhan, w akcji firmy Mattel, a mianowicie w sesji zdjęciowej do promocji tych lalek. Pomysł świetny, by edukować dzieci i zmieniać ich postrzeganie osób z niepełnosprawnością.

– Też tak uważam. Jednak to nie tylko lalki Barbie z niepełnosprawnością, ale też z innym cechami, na przykład, z innym kolorem skóry, z niskorosłością, czy nietypową budową ciała. Wprowadzenie lalek Barbie na rynek ma na celu faktyczne przeciwdziałanie uprzedzeniom. Jednak muszę ci powiedzieć, że lalka na wózku inwalidzkim sprzedaje się najlepiej na świecie. Może zorganizujemy  jakiś konkurs, który zaangażuje do działania dzieci, a nagrodą będzie właśnie taka lalka? Będę myśleć. Dużo ciekawych pomysłów mamy w fundacji, trzymajcie kciuki za dobroczynność naszych darczyńców!